A review by dreamedchainsaw
Okrutny książę by Holly Black

2.0

to było doświadczenie. bardziej negatywne niż pozytywne, ale absolutnie niepowtarzalne.

na samym wstępie dowiadujemy się, iż do domu rodzinnego trzech sióstr przybywa tajemniczy osobnik, urządza istną rzeźnię (i przy okazji obdarza dziewczynki niezapomnianą traumą po kres ich dni), po czym przerzuca je niczym worek ziemniaków przez swego wierzchowca i zabiera je do krainy elfów.

cóż tu dużo mówić — “okrutny książę” nie zachwycił mnie czy to piórem autorki, czy bohaterami, czy tropem wielkiej nienawiści do miłości (może kiedyś).
• główną bohaterką jest niezastąpiona jude. po ogólnym zachwycie wobec niej spodziewałam się, że i mnie może zauroczy, ale nic z tego. jest na pewno barwną postacią i aż huczy od jej obecności w książce, ale gdybym miała powiedzieć o niej coś więcej to rzekłabym, że wzięła udział w turnieju i spuściła manto naszemu książulkowi.
• książę cardan — jedni go kochają, drudzy nienawidzą — ja zdecydowanie plasuję się w drugiej kategorii. dzieciak, co zajął całą piaskownicę, a w każdego kto się zbliży ciska garścią obszczanego piachu. od samego niemal początku szczerze nie znosi jude, a argumenty przemawiające za tym jakże żywym uczuciem są wręcz śmiechu warte. umiejętności cardana — pokaż listę: 1. potrafi ozdobić czyjąś kanapkę ziemią i rechotać z tego powodu ze swą świtą aż do bólu brzucha. 2. potrafi wrzucić kogoś do wody i znów rechotać na brzegu ze swą świtą. 3. gdyby znalazł się w winiarni to wypiłby wszystko na raz, koniec listy. ego wysokie jak z wrocławia do gdyni, ale zachwieje się pod byle wiaterkiem. dziecinnie złośliwy, a uroku osobistego to posiada tyle co nic.
• loki. niby jak się zjawia w pierwszej scenie to przychodzi człowiekowi do głowy myśl, że a może to ten jedyny, ten fajny. a potem przechodzimy zręcznie do drugiej, trzeciej i kolejnej sceny, w których już się odzywa i bańka nadziei pęka. niby się wie, że coś tu śmierdzi, ale i tak westchniesz cierpiętniczo na każdym jego kadrze. buc jakich mało, loki do wora, wór do jeziora.

więc widzicie na czym mniej więcej polega mój problem z tą książką. mamy tu intrygę i naprawdę pięknie przedstawiony świat, ale jakimś cudem to wszystko ginie; przykrywa się mgłą, gdy na pierwszy plan wychodzą bohaterowie. dosłownie black przykuła moją uwagę dopiero na ostatnich 50/60 stronach i pomimo niskiej oceny okrutnego przeze mnie, być może za jakiś czas sięgnę po kolejny tom dla samego ukatrupienia ciekawości co będzie dalej.